Bardzo lubię gotować, szczególnie jak mam dobrej jakości składniki. Latem w mojej miejscowości łatwiej jest o świeże warzywa i owoce, bo rolnicy wystawiają swoje towary na targach. Zimą zostaje co najwyżej szukanie produktów oznaczonych jako ,,bio”, które powinny być niepryskane. Jednak zawsze chciałam sama wyhodować coś jadalnego, choć okazji ku temu nie było.
Smaczne i zdrowe microgreens
W małym mieszkaniu nie ma miejsca na hodowlę warzyw. Miałam dwie doniczki z ziołami (bazylią i natką pietruszki), ale to za mało. Czasem hodowałam też kiełki w kiełkownicy i dodawałam ją do różnych kanapek i sałatek. Wtedy przeczytałam artykuł na temat micorgreens. To coś pomiędzy kiełkami, a ,,prawdziwym” warzywem. Są większe i bardziej pożywne niż kiełki, a jednocześnie nadal są małymi roślinkami, które można hodować w doniczce. Do wyboru były między innymi nasiona kapusty, rzodkiewki, czy cebulki. Bez wahania zamówiłam nasiona na microgreens ze sklepu internetowego. Zgodnie z instrukcją przygotowałam dwie duże doniczki z ziemią i zakopałam nasionka. Podlewałam je regularnie dwa razy dziennie, tak by nasiona miały mokre podłoże. Po dwóch tygodniach listki microgreens nadawały się do spożycia. Zarówno listki buraka, jak i kapusty mi smakowały. Świetnie komponowały się z warzywnymi sałatkami, dawałam je też do kanapek z serem czy twarożkiem ziołowym. Tak mi się spodobało ich hodowanie, że zamówiłam od razu nasionka na jarmuż, cebulkę oraz rzeżuchę. Nie mogłam się doczekać ich sadzenia.
Microgreens zdecydowanie bardziej mi się podobają niż kiełki. Są większe, bardziej pożywne, a do tego świetnie smakują i mają w sobie moc witamin. Są idealne na sezon jesienno-zimowy, kiedy to w sklepach trudno dostać lokalną, ekologiczną żywność dobrej jakości.
